×
*** Spółka KGHM ogłosiła kwartalny i roczny raport sprzedażowy i produkcyjny *** W Lubinie odbyła się ostatnia sesja Rady Miejskiej. Radnym dziękował prezydent Robert Raczyński ***

Prezes ścinawskiej spółdzielni domaga się przeprosin

Nie milkną echa naszego materiału o mobbingu w ścinawskiej spółdzielni mieszkaniowej. Po tym, jak dwóch pracowników oskarżyło prezesa Marka Hołtrę o stosowanie mobbingu, prezes chce przed sądem domagać się przeprosin. W jego obronie stanęła grupa mieszkańców, którzy zarzekają się, że działanie prezesa to niezbędna kontrola pracowników, a nie żaden mobbing.

Przypomnijmy, że dwaj pracownicy spółdzielni oskarżyli swojego przełożonego o złe traktowanie, wyzwiska pod ich adresem, szykany, zlecanie zbyt wielu zadań w jednym czasie lub zadań, których nie mieli w swoim zakresie obowiązków. Pracownicy mówili o kiepskiej atmosferze w spółdzielni, która jeszcze pogorszyła się po wypadku, do którego doszło na początku lutego tego roku. Konserwatorzy, bo o nich mowa, pracowali przy naprawie lampy. Tylko jeden z nich miał do tego uprawnienia, ale drugi mu pomagał i to jego poraził prąd. Na miejsce wezwano karetkę pogotowia.

– Malowaliśmy ławki, kiedy prezes przyszedł i powiedział, że mam to zostawić i zamontować stojak na rowery. Powiedzieliśmy, że dokończymy malowanie i zajmiemy się stojakiem, ale wtedy prezes kazał nam przyjść do biura i podpisać oświadczenie, że odmawiamy wykonania polecenia. Prezes zaczął nas atakować. Powiedziałem koledze, że nie musimy słuchać tego jak nas obraża i wróciliśmy do malowania ławek. Wtedy przyjechał prezes razem z panią sekretarką i powiedział, że kolega dostaje naganę, a ja zostaję zwolniony dyscyplinarnie – powiedział nam Henryk Rak, były już pracownik spółdzielni.

 

WIĘCEJ O TEJ SPRAWIE PISALIŚMY TUTAJ.

 

Takich sytuacji miało być więcej. Jednak prezes spółdzielni, Marek Hołtra, wszystkiemu zaprzecza.

– Nigdy nie miały tu miejsca praktyki, które można by było określić jako mobbing, jako złe traktowanie. Nigdy nie wydawałem poleceń, które wykraczałyby poza zakres obowiązków. Doszło do wypadku przy pracy, pracownik bez uprawnień dokonał pewnych czynności, ale zrobił to z własnej woli. Ja w tym czasie byłem na urlopie, więc w ogóle nie mogłem wydawać żadnych poleceń – powiedział nam.

Teraz prezes chce o swoje dobre imię walczyć przed sądem.

– Rozmawiałem z prawnikiem, uznaliśmy, że jest to naruszenie moich dóbr osobistych. Wielokrotnie zastanawiałem się, dlaczego doszło do takich sytuacji. Mam pewne obawy, że moi pracownicy zostali wciągnięci w grę wyborczą i jest to brudna gra wyborcza w Ścinawie – przekonuje.

Prezes Marek Hołtra niechętnie wraca do dnia, w którym zwolnił konserwatora dyscyplinarnie. Po tych słowach między panami doszło do ostrej wymiany zdań, a pracownik uderzył przełożonego.

– Nieprzyjemna wymiana zdań to było nic innego jak odmowa wykonania czynności służbowych. Poprosiłem pracownika o podanie przyczyny odmowy wykonania czynności służbowych, kiedy odmówił, stwierdziłem, że nie ma innej możliwości jak zwolnić go w trybie art. 52 [rozwiązanie umowy o pracę bez wypowiedzenia z winy pracownika przyp. red.] i poinformowałem go, że zostaje zwolniony z pracy. Kodeks pracy mówi, że można zwolnić pisemnie, ale można też zwolnić ustnie. Podstawa prawna została mu podana i stwierdziłem, że rozwiązuję z nim umowę o pracę w trybie dyscyplinarnym – powiedział nam Marek Hołtra.

Sprawą rękoczynów ma zajmować się policja, choć z naszych ustaleń wynika, że poszkodowany wycofał swoją skargę.

– Sprawę zgłosiłem na policję, byłem u lekarza, sprawa się toczy – zaznacza prezes spółdzielni. – Nie wycofywałem zgłoszenia. Na pytanie policjantki, która przyjmowała zgłoszenie, czy występuję o ukaranie pana Henryka stwierdziłem, że absolutnie nie, z uwagi na to, że ma piątkę dzieci i szkoda mi ich, szkoda mi żony i tych dzieci, bo ucierpi na tym rodzina. Rozmawiałem też z prawnikiem, który szykuje mi pozew o naruszenie dóbr osobistych i to samo powiedziałem prawnikowi, bo pytał o co będziemy wnosić. Będziemy wnosić tylko i wyłącznie o przeprosiny – zaznacza.

Prezesa Hołtrę zapytaliśmy, czy po tych wszystkich zdarzeniach, dopuszcza możliwość przyjęcia zwolnionego dyscyplinarnie pracownika do pracy.

– Przykro mi, ale tu już nie ma takiej możliwości – powiedział.

Kiedy pojawiliśmy się w ścinawskiej spółdzielni przyszli tam również mieszkańcy, którzy stanęli w obronie prezesa. Wśród nich był Marek Barylak, gminny radny, członek Ścinawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, który pełnił też funkcję członka rady nadzorczej spółdzielni.

– Z doniesień medialnych pokazał się przekaz, że prezes stosuje takie pojęcie, jak mobbing. W mojej ocenie tego typu zjawisko za mnie nie istniało tutaj i obecnie nie istnieje. Polska jest państwem prawa, organy państwa działają w granicach prawa i zgodnie z prawem, i to może jedynie orzec sąd prawomocnym wyrokiem. Na tym etapie podmiot, który o tym mówi, jest podmiotem nieuprawnionym – powiedział nam. – Bezspornie, mam uzasadnione przypuszczenia tego typu, że to było działanie świadome, prawdopodobnie nawet działanie ze strony pani przewodniczącej rady nadzorczej. Przez pewien czas, pani działała niezgodnie z prawem, bo nie miała żadnych uprawnień i legitymacji do tego, żeby przeprowadzać kontrole czy wnikać w sprawy i szczególne informacje. Mam uzasadnione przypuszczenia, że w trakcie mojej pracy w radzie nadzorczej, doszło do poniżania księgowej, gdzie na posiedzeniach ewidentnie padały słowa, że ta pani nie posiada pewnych kompetencji świadczące o tym, że jest osobą nieadekwatną do zajmowanego stanowiska. Podsumowując to wszystko, prawdopodobnie jest to efekt kampanii wyborczej. Prezes spółdzielni, jako jeden z trzech kandydatów, startuje w wyborach, dlatego mam duże uzasadnienie, że za tym stoi organ władzy urzędujący, który niestety sam łamie prawo i na tę okoliczność posiadam prawomocne wyroki sądu. Przykro, że tak się dzieje.

Wśród mieszkańców, którzy bronili prezesa byli też pracownicy spółdzielni.

– Nigdy nie było czegoś takiego, że jak nie zrobisz tego, to cię wyrzucę, jak coś, to cię zwolnię. Wręcz przeciwnie. Jeszcze idzie na rękę – powiedziała o prezesie jedna z pracownic. – Rozchorowałam się, nie chciałam iść na chorobowe, potrzebowałam trzy dni wolnego. Więc mi poszedł na rękę. Nawet urlopu mi nie wpisał, chorobowego nie żądał. Tylko powiedział, godzinkę wcześniej pani skończy, przyjdzie tutaj na parkingi, zamiecie. Ja nie mam do prezesa żadnych zarzutów ani do mieszkańców. Są mili, sympatyczni, nawet szklankę wody podadzą jak się człowiek zmacha.

Wśród broniących Marka Hołtry byli też aktualni pracownicy Zakładu Gospodarki Komunalnej, którym Marek Hołtra kierował przed rozpoczęciem pracy w spółdzielni.

– Nie pracujemy z panem prezesem już pięć lat, ale to, że tu jesteśmy chyba świadczy o tym, że stoimy za nim murem, wszyscy. Nie pozwolimy na niego mówić w taki sposób. Pracowało się fajnie, nawet w momentach, kiedy były jakieś różnice zdań, takie sytuacje nigdy nie miały w zakładzie miejsca. Wszystko dało się rozwiązać, zawsze mogliśmy na pana Marka liczyć, nigdy nie zdarzyło się, że były takie przesłanki mobbingu – mówią.

 

Sport

Kurminowski show. Zagłębie Lubin wreszcie zwycięskie

Kibice zgromadzeni dziś na stadionie w Radomiu z pewnością nie mieli powodów do nudy i narzekania. W meczu Radomiaka z KGHM Zagłębiem Lubin padło aż siedem goli a zwycięsko z tej batalii wyszli piłkarze z Lubina. Prawdziwe show pokazał Dawid Kurminowski – strzelec trzech bramek. Kolejną dołożył Aleks Ławniczak.

Na sygnale

Seryjni włamywacze mieli na koncie po kilkadziesiąt czynów

Lubińscy policjanci ustalili i zatrzymali sprawców włamań do trzech mieszkań na terenie miasta. Przestępcy ukradli wówczas sporą ilość biżuterii i pieniędzy. Jak się okazało, nie były to jedyny czyny na ich koncie. Każdy z aresztowanych usłyszał bowiem po 33 zarzuty kradzieży z włamaniem.