Strona główna » Sprawa mataczenia umorzona. Rodzina Bartosza załamana
*** Niebezpieczna sytuacja na Odrze i jej dopływach. Poziom wody rośnie z godziny na godzinę. Najgorzej będzie jednak za dwa, trzy dni. Mieszkańcy z niepokojem śledzą poziom rzek i cieków wodnych ***
Sprawa mataczenia umorzona. Rodzina Bartosza załamana
Lubiński sąd rejonowy podtrzymał decyzję o umorzeniu postępowania w sprawie mataczenia, ukrywania dowodów i składania fałszywych zeznań przez policjantów, którzy brali udział w interwencji, po której zmarł Bartosz Sokołowski. Sąd nie dopatrzył się błędów w działaniu policji, nie uznał również, że umorzenie postępowania jest przedwczesne, co sugerowali pełnomocnicy rodziny zmarłego.
W bulwersującej sprawie śmierci Bartosza Sokołowskiego, który zmarł w sierpniu 2021 roku, w trakcie interwencji policjantów przy ulicy Traugutta w Lubinie, toczyły się dwa odrębne postępowania. Pierwsze, mające na celu wyjaśnić przyczynę śmierci i wskazać jej winnych prowadzi łódzka prokuratura. Drugie – dotyczące właśnie mataczenia, przekroczenia uprawnień i ukrywania dowodów w sprawie prowadzili śledczy ze Szczecina i to właśnie to postępowanie zostało umorzone.
Obrońcy rodziny Bartosza odwołali się od tej decyzji wskazując między innymi na to, że bez ostatecznej decyzji co do momentu i przyczyny śmierci 34-latka, nie można jednoznacznie stwierdzić, czy lubińscy policjanci przesłuchiwani w sprawie nie składali fałszywych zeznań i nie ukrywali dowodów ważnych dla sprawy. Policjanci, którzy chwilę po śmierci Bartosza weszli siłowo do mieszkania jego rodziców mieli bez nakazu zabrać – wykręcając ręce – telefony komórkowe matki zmarłego i jego ciotki. Kobiety były same w mieszkaniu, nie chciały oddać aparatów, na których zarejestrowano przebieg interwencji. Rodzina przekonuje, że jedynymi agresywnymi osobami w tym lokalu byli właśnie policjanci.
– Wparowali do nas jak do chlewu, powykręcali ręce, a teraz mówią, że wszystko zostało zrobione zgodnie z prawem. Policjantka miała się przedstawić, pokazać legitymację – tak przeczytał sąd, a to nie jest prawdą, to totalna bzdura. Liczy się tylko wersja policjantów, nasze zdanie się nie liczy. Jeśli tak to wygląda to trzeba się bać – powiedział ojciec zmarłego Bartosza.
– Jestem bardzo rozczarowana całą sytuacją. Jadąc tutaj wiedziałam, że tak będzie. Policja i sąd to jedna wielka mafia – mówi matka 34-latka.
Mecenasi domagali się przeniesienia sprawy do innego sądu, ze względu na to, że sąd, prokuratura i policja stale ze sobą współpracują przy prowadzonych postępowaniach. Zgody na to jednak nie udzielono, dlatego to lubiński sąd rozpatrywał zażalenie na decyzję o umorzeniu postępowania.
– To nie powinno być tak, to nie ma nic wspólnego z demokracją, o sprawiedliwości już nawet nie wspomnę, bo tu jej nie znajdziemy – dodaje ojciec Bartosza.
Pełnomocnicy zapowiadają, że nadal będą walczyć o dobro Bartosza Sokołowskiego i jego rodziny.
– Dzisiaj usłyszeliśmy, że wysoki sąd oparł swoje tezy jakby był medycyną sądową. Ale my nie mamy końcowej opinii medycyny sądowej, a z przekazu sądu można było zrozumieć, że do śmierci doprowadzili chyba ratownicy, z tego co ja zrozumiałem – powiedział po wyjściu z sali sądowej radca prawny Wojciech Kasprzyk. – My tej sprawy na pewno nie zostawimy, będziemy z państwem Sokołowskimi dalej, będzie chcieli walczyć o ich prawa i przede wszystkim, będziemy chcieli wznowić to postępowanie, ponieważ nagrania, a to co wysoki sąd dzisiaj czytał, to dwie różne rzeczy.
Mecenas Renata Kolerska przypomniała również, że w momencie, kiedy policjanci wtargnęli do mieszkania państwa Sokołowskich nie toczyło się jeszcze żadne postępowanie. Minęła zaledwie godzina od śmierci Bartosza.
– W chwili kiedy policja interweniowała w mieszkaniu, wykręcała pokrzywdzonej ręce i siłowo odbierała telefon nie było wszczęte żadne postępowanie, była tylko informacja znana policji, że doszło do takiej nieszczęśliwej interwencji. Ale nikt nie wszczął oficjalnie postępowania i nie było potrzeby, by siłowo odbierać telefon matce, która właśnie straciła syna i wykręcać ręce jego cioci – dodała mecenas Renata Kolerska.
Sytuacja na rzece Kaczawa w Legnicy jest wciąż dramatyczna. Mieszkańcom udało się obronić miasto przed zalaniem, ale do miasta nadciąga fala kulminacyjna. W najbliższych dniach poziom wody w Kaczawie i Czarnej Wodzie na pewno wzrosną.
Jak mogliśmy się tego spodziewać, stan ostrzegawczy na Odrze w Ścinawie został już przekroczony. Według pomiarów z godziny 16.10, wodowskaz pokazał 368 cm, podczas gdy stan ostrzegawczy wynosi 350 centymetrów. Przypomnijmy, że stan alarmowy to 400 cm.
Nie będą mile wspominać piłkarze KGHM Zagłębia Lubin dzisiejszego pobytu w Kielcach. Przegrali 0:2 z niżej notowaną Koroną i stracili dwóch swoich zawodników. Kajetan Szmyt i Dawid Kurminowski nabawili się kontuzji. Ich występ w kolejnych meczach stoi pod znakiem zapytania. A gole dla gospodarzy zdobyli Resta i Dalmau.
Służby porządkowe i ratunkowe apelują do wszystkich mieszkańców miast i wsi objętych zagrożeniem powodziowym, by nie uprawiali tzw. turystyki powodziowej. – Unikajmy spacerów po wałach przeciwpowodziowych, absolutnie nie zbliżajmy się do lustra wody a przede wszystkim wykonujmy polecenia służb, w tym policji czy straży pożarnej – apelują policjanci z Legnicy.
Po reprezentacyjnej przerwie, na boiska powróciła ekstraklasa. O kolejne ligowe punkty powalczą dziś piłkarze KGHM Zagłębia Lubin. W wyjazdowym meczu podopieczni trenera Waldemara Fornalika zmierzą się z Koroną Kielce.
Niebezpiecznie podnosi się stan wód w Odrze i jej dopływach. Wzrost lustra wody odnotowano w punktach pomiarowych na Odrze w Ścinawie, Malczycach i Głogowie. Dramatyczna sytuacja panuje w Legnicy, gdzie z koryta wylała Kaczawa i mieszkańcy bronią wałów. Groźnie jest również w rejonie biegu Cichej Wody.
Nie będą mile wspominać piłkarze KGHM Zagłębia Lubin dzisiejszego pobytu w Kielcach. Przegrali 0:2 z niżej notowaną Koroną i stracili dwóch swoich zawodników. Kajetan Szmyt i Dawid Kurminowski nabawili się kontuzji. Ich występ w kolejnych meczach stoi pod znakiem zapytania. A gole dla gospodarzy zdobyli Resta i Dalmau.
Skrajną nieodpowiedzialnością wykazał się 30-letni mieszkaniec gminy Lubin, który jechał swoim autem pod wpływem alkoholu. Dodatkowo złamał dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. By uniknąć konsekwencji karnych, na widok policjantów, uciekł zostawiając w środku auta pasażera.
Sytuacja na rzece Kaczawa w Legnicy jest wciąż dramatyczna. Mieszkańcom udało się obronić miasto przed zalaniem, ale do miasta nadciąga fala kulminacyjna. W najbliższych dniach poziom wody w Kaczawie i Czarnej Wodzie na pewno wzrosną.