Protest rolników. Licznie wyjechali na ulice Lubina

Około 200 traktorów po godzinie 10. wyjechało na ulice Lubina. Rolnicy z powiatu lubińskiego przyłączyli się do ogólnopolskiego strajku przeciwko działaniom Unii Europejskiej. Protestują między innymi przeciwko napływowi ukraińskiego zboża na polski rynek.

Około 200 traktorów przejedzie dzisiaj ulicami Lubina. Jadą z prędkością 5-7 kilometrów na godzinę. Po godzinie 10 wyjechali z ternu przy lubińskiej giełdzie. Trasę wyznaczyli przez ulice Hutniczą, generała Maczka, potem Komisji Edukacji Narodowej i ulicą Zielonogórską dojadą do giełdy.

Rolnicy mówią, że nie chcą robić problemów mieszkańcom, ale są już zdesperowani i walczą o swój byt. Wielu mieszkańców popiera ich działania nawet jeśli związane to jest z chwilowymi problemami na drogach.

– Jesteśmy zdesperowani. Una Europejska przygotowała dla nas coś okropnego, ukraińskie zboże zalało polski rynek. Wielu mieszkańców popiera nasz protest, nie chcemy uprzykrzać życia mieszkańców, chcemy tylko pokazać nasze problemy i robimy to pokojowo – powiedział nam Roman Pastuch, z Dolnośląskiej Izby Rolniczej w powiecie lubińskim. – Jesteśmy na skraju wytrzymałości. Apelujemy do kierowców o zrozumienie. Zbliża się wiosna, ale jesteśmy zdecydowani, pozostawimy prace polowe i będziemy protestować, nie mamy innego wyjścia.

Rolnicy informowali wcześniej o trasie swojego przejazdu, tak by mieszkańcy mogli zaplanować przejazd drogami przez miasto. W proteście wzięli udział między innymi rolnicy z Gminy Lubin, Gminy Chocianów, Gminy Grębocice Polkowic i Powiatu Polkowickiego.

– Chcieliśmy pokazać, że ten region to nie tylko KGHM i kopalnie, że nie wszystko tu się kręci wokół przemysłu. My rolnicy też jesteśmy liczną grupą tutaj – mówi Paweł Majczak z Dolnośląskiej Izby Rolniczej Gminy Lubin. – My nie protestujemy żeby zarabiać więcej, my na tą chwilę nie zarabiamy w ogóle. Walczymy o przetrwanie. Teraz koszty produkcji przewyższają kwotę za którą sprzedajemy nasze artykuły. Nie zarabiamy, ale walczymy o utrzymanie naszych gospodarstw. To w większości rodzinne gospodarstwa. My przetrwamy ciężkie momenty, rozumiemy wojnę na Ukrainie, rozumiemy COVID, ale teraz musimy walczyć o swoje. Nie zakończymy tego protestu, niech nikt nie myśli, że przyjdzie wiosna i rozjedziemy się na pola.

Udostępnij na FB