Stracili punkty w ostatniej akcji meczu

Mogli mieć radosne święta, a tak… faworyzowana Miedź po raz kolejny musiała przyjąć na głowę kubeł zimnej wody. Legniczanie dali sobie wydrzeć zwycięstwo w ostatnich minutach meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Szkoda straconych punktów, bo rywale za plecami skutecznie gonią lidera.

Podopieczni trenera Wojciecha Łobodzińskiego chyba nie do końca zdążyli się jeszcze otrząsnąć po porażce ze Stomilem Olsztyn i wyciągnąć odpowiednie wnioski. W hicie kolejki z Podbeskidziem zaczęli jednak od mocnego ciosu. W 24. min. jako pierwszy na listę strzelców wpisał się Carolina i Miedź objęła prowadzenie.

Górale nie załamali się utratą gola i cały czas kąsali legnicką obronę. W 41. Merebashvili trafił wślizgiem do bramki, ale po weryfikacji VAR sędzia gola nie uznał dopatrując się wcześniej przewinienia. W końcówce gospodarze przyparli gości do muru. Arbiter doliczył pięć minut do regulaminowego czasu i w ostatniej akcji meczu Podbeskidzie zdobyło wyrównującą bramkę za sprawą Bilińskiego.

-Oglądaliśmy dwie różne połowy w naszym wykonaniu. W pierwszej mniej więcej realizowaliśmy to, co byśmy chcieli. Druga była fatalna w naszym wykonaniu. Wydaje mi się, że wpływ na to miał przeciwnik, który nas zdominował. Trzeba uczciwie przyznać, że Podbeskidzie jeśli chodzi o umiejętności indywidualne, to jeden z najmocniejszych zespołów w Fortuna 1 Lidze. Przez to zaczęliśmy grać źle. Z perspektywy meczu, chyba nie zasłużyliśmy, żeby tutaj wygrać. Ale przy odrobinie szczęścia mogło się tak stać – ocenił trener Miedzi, Wojciech Łobodziński.

Szkoda kolejnych straconych punktów. W następnej kolejce legniczanie podejmą Sandecję.

Udostępnij na FB